"Bez smutku nie zaznalibyśmy smaku radości."
Autor: John Green
Tytuł: "Gwiazd naszych wina"
Wydawnictwo: Bukowy las
Liczba stron 312
Moja ocena: 7/10
"Wydawało się, że to było całe wieki temu, jakbyśmy przeżyli krótką, ale mimo to nieskończoną wieczność. Niektóre wieczności są większe niż inne."
Szesnastoletnia Hazel choruje na raka i tylko dzięki cudownej terapii jej życie zostało przedłużone o kilka lat. Jednak nie chodzi do szkoły, nie ma przyjaciół, nie funkcjonuje jak inne dziewczyny w jej wieku, zmuszona do taszczenia ze sobą butli z tlenem i poddawania się ciężkim kuracjom. Nagły zwrot w jej życiu następuje, gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje niezwykłego chłopaka. Augustus jest nie tylko wspaniały, ale również, co zaskakuje Hazel, bardzo nią zainteresowany. Tak zaczyna się dla niej podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie. Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra Gwiazd naszych wina to najambitniejsza i najbardziej wzruszająca powieść Johna Greena. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości.
"To tylko nasza, a nie gwiazd naszych wina”
Długo i z zniecierpliwieniem czekałam na możliwość przeczytania tej pozycji. Po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji i wszystkich "ochów" i "achów" na jej temat byłam nastawiona na "Wnikliwa, odważna, pełna humoru i ostra ". Niestety się zawiodłam. Teraz fani książki mnie zlinczują, ale książka nie wywarła na mnie wyczekiwanego efektu.
"Moje idee to gwiazdy, których nie potrafię ułożyć w konstelacje."
Fabuła jest interesująca i jak najbardziej godna uwagi, ale całokształt książki nie zadowolił mnie.
Dialogi dla mnie są nieadekwatne do wieku bohaterów, a tym bardziej do tematyki całego utworu. Rozumiem, że miało być zabawnie, a zarazem "w błyskotliwy sposób zgłębia w niej tragiczną kwestię życia i miłości." Niestety mnie nie przekonało. Słowo "okay", które autor nagminnie stosuje, strasznie irytuje. Gdyby wyciąć z książki nawiązania do "Ciosu udręki" (która jest fikcją), byłaby ona o połowę cieńsza i wiele by na tym nie straciła. Pomysł umieszczenia książki w książce nie przypadł mi do gustu. Choroba bohaterów jest słabo opisana. Rak, na którego choruje coraz więcej osób powinien dostać swoje 5 minut, a nie marne 5 sekund. (Jakby nie patrzył, jest to jeden z głównych tematów powieści)
"- Czujesz się lepiej? - Nie - wymamrotał Isaac, ciężko dysząc. - Tak to jest z bólem - odpowiedział Augustus, a potem spojrzał na mnie. - Domaga się, byśmy go odczuwali."
Żeby nie było, że jestem nie czuła i tylko krytykuję, to również pochwalę (przyznam się, że nawet się wzruszyłam w pewnym momencie). Podoba mi się podejście bohaterów do swojej choroby. Nie każdy potrafi sobie radzić z problemami, zwłaszcza w taki sposób. Próba walki o życie, nie poddawanie się- coś pięknego. Oczywiście tematyka utworu, która jest trudna do zawarcia w kilkuset kartkach (wielki plus dla autora).
"Tak cię pochłania bycie sobą, że nie masz nawet pojęcia, jaka jesteś nadzwyczajna"
Na koniec zaznaczę, że moja opinia o książce nie wynika z tego, że często czytam fantastykę i temat mnie przerósł , bo to nieprawda. Przykładem jest moja opinia na temat książki "Bez mojej zgody" Jodi Picoult (niedługo recenzja), którą uważam za rewelacyjną, a temat jest równie trudny.
"Na tym polega miłość. Miłość to dotrzymywanie obietnic wbrew wszystkiemu"